Dawno mnie tu nie było… bardzo dawno..
Tak marzyłam o powstaniu tego bloga a potem pęd codziennego życia i nawał zajęć spowodował, że odłożyłam realizację tego marzenia na półkę z napisem „potem”. Na to potem nigdy nie znajdowałam czasu, bo zawsze ktoś/coś było ważniejsze. Ale każdego dnia w mojej głowie „pisałam” posty, by przelać na papier myśli i uczucia, przemyślenia dnia codziennego i nurtujące mnie zagadnienia. Dziś postanowiłam zacząć przelewać te myśli na wirtualny papier. Dziś postanowiłam wrócić. Mam nadzieję, że będzie Wam się chciało mnie czytać i komentować.
Zwłaszcza, że chciałabym wrócić do 100 happydays…do każdorazowego i codziennego poszukiwania odrobiny szczęścia w każdym kolejnym dniu.
Dziś zatem dzień 1
Już właściwie zapomniałam lub często zapominam, że szklanka jest do połowy pełna. Tak łatwo zagubić się w negatywnych uczuciach, słabościach i żalach. O kiepską pogodę, niskie zarobki, niewłaściwe traktowanie w pracy/domu… właściwie o wszystko
Sama złapałam się na takim rozumowaniu. Wyjechaliśmy na urlop, ot zwykły tydzień na „naszych”Kaszubach. I wszystko byłoby extra gdyby nie fakt, że pogoda była ok przez pierwsze 3 dni -( frustracja tym większa, że domek nad jeziorem,z basenem czyli wszędzie woda -to,co kocham najbardziej. Pogoda zaś… łóżkowa. Po chwilowym kiepskim nastroju stwierdziłam, że nie ma tego złego. Bo…mam czas na zwykłe rozmyślania,na spacery i zatrzymanie się, na czytanie.
Uczę się być tu i teraz. Zatrzymać się. Słuchać i słyszeć.
To tak proste a jednocześnie tak trudne. Życzę Wam umiejętności zatrzymania się choćby na chwilę . Na dostrzeżenie piękna otaczającego świata, wsłuchanie się w śpiew ptaków i…w siebie. Ja powoli się tego uczę.
Ściskam Was
A.
Czytam z przyjemnością 🤗
Dzięki ❤